středa 29. ledna 2003

Báseň pro tento den:

Milan Šedivý
Pojďte s námi!


anebo raději nechoďte.

Weles 11
str. 16


------------------------

Napsali o nás:

WŁADYSŁAW SIKORA: Is Weles dead?
Glos ludu, Pryzstawka cztwartkowa, 16. 1. 2003

W tak dramatyczny sposób Vojtěch Kučera – „udržovatel“ (utrzymujący, gwarant?) wędryńskiego magazynu poetyckiego WELES mobilizuje czeską brać poetycką, dziękuje przy tym „za zaplecze oraz za finansowe i duchowe wsparcie“ czeskocieszyńskiemu Poufnemu Zakonowi Sachsenberskich Rycerzy, tajemnemu CJV MU, wreszcie Ministerstwu Kultury RC. Publikuje też pełną listę abonentów-płatników - od Michala Ajvaza po Jiřígo Žáčka (raptem 90 osób) [Jedná se o reklamu na měsíčník a nakladatelství Host - pozn. red.]. Mowa jest o nrze: 15,6 „Welesu“, który wpłynął na początku stycznia br. Jego patronem jest poeta niemiecki Peter Huchel (1903-1981), produktem i zajęciem towarzyszącym poezjowaniu zaś śliwowica, sadownictwo (aż mnie poderwało: mój ojciec hodował niegdyś durancje - śliwy siedmiogrodzkie, rengloty etc.). Numer otwierają teksty Janusza Klimszy: „Ruka Zbyszka Kośćca staví skautskou hlídku“ (Ręka Zbyszka Kośćca osadza patrol harcerski). Do grona welesowskiej generacji poetyckiej (co zaczęło się liczyć!) dochodzą z bliższych i odleglejszych miejsc: Tereza Riedlbauchowa - Praga, Jaroslav Vlnka - Bánovce-Bratysława, Lenka Slívowa - Ślązaczka z Datyń Górnych, Martin Švanda i Vojtěch Štětka - Brno, Kateřina Bolechowa - Czeskie Budziejowice, Kateřina Pastrňákowa - Jihlawa, Petr Cibák - Lipt. Mikulasz, Ondřej Slíva – Północna Karolina, Radek Rubáš - Jablonec nad Nysą, Tomáš T.Kůs - Pilzno, Martin Šindelář - Ołomuniec-Praga, Paweł Szydeł - Więcbork koło Słupska (w przekł. Libora Martinka).
W prozie prezentuje się anonim z internetu (inicjały: gd. – "Genialne dzieci"), Petr Pazdera Payne: „Mumifikacja“, Milan Orálek: „Jak złowić niedźwiedzia“, oczywiście w Beskidach. W dziale rozrywkowym i dydaktycznym znajdziemy sporo recenzji frapujących książek, w tym przełożonych przez Jolantę Kamińską Galicyjskich opowiadań Andrzeja Stasiuka („Haličské povídky“, Periplum, Ołomuniec 2001). Sam „gwarant Welesa“ zachęca do zapoznania się z tomem poetyckim Víta Slívy: „Bubnování na sudy“.
Pamiętamy autora z cieszyńskiej rotundy ze spotkania poetów: Kamień czy Słowo. Czytał wtenczas któryś ze swych „Świętowacławskich chorałów“. Jego poetyka nie wyrzeka się rymów, rymotwórstwo wszak niekiedy przerasta w manierę. Aby jej uniknąć, nie należy luzować materii wiersza, a spinać wersy także innymi klamrami poetyckimi. V.Slíva doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Rymując przeplata wiersz gęstą siecią poetyckich zabiegów i ludzkich doznań. Dociera w ten sposób np.do klasycznej antyfony, która jest modlitwą odmawianą przez dwa chóry względnie przez chór i przewodnika. Albo też krótkim tekstem liturgicznym przeplatającym psalmy, hymny. Zwrócę tutaj uwagę chociażby na wiersz: "Październikowe antyfony", który nie jest wcale rymowanką o drabinie do niebios, a skrótowym trafieniem, ludzkim żywiołem, uderzeniem w tytułową beczkę, tak że echo się niesie i uczłowiecza czas: „Září, rozchlípené bukvicemi / a vystrčené žaludy! / Vilné víno vlhčí tvoji zemi, / bubnuje ti na sudy. // Antifona: V noci se dítěti kyčle vrtí, / uhýbej! cítí, cítí: tlač! / Zdá se mu o lásce? O úmrtí? / Úsměvem škube pláč...“ (przekład mógłby tu zatrzeć czysty, dojmujący czas intymnej przestrzeni!).


-aav- 1/29/2003

Žádné komentáře:

Okomentovat